Od czasów Nasha i Nowitzkiego nie było tak utalentowanego duetu w Teksasie. Czy zespół Luki Doncicia i Kristapsa Porzingisa stać juz na awans do czołowej ósemki na Zachodzie? Zdecydowanie tak!
Gwiazdy już błyszczą
Po pierwsze, Luka Doncić i Kristaps Porzingis. Od nich w największym stopniu zależy sukces zespołu. Jak do tej pory dostarczają wspólnie średnio 47.2 punktów, 17.6 zbiórek i 11.0 asyst. Do tego warto dodać, że oddają łącznie aż 15 trójek w meczu. Bardziej przerażające dla przeciwników jest to, że na razie nie idzie za tym skuteczność (Doncić 31.8%, Porzingis 33%), a i tak Dallas są w stanie wygrywać mecze.
Luka w tym momencie jest najskuteczniejszym zawodnikiem w całej lidze, pod względem punktów zdobywanych w izolacji ( aż 1.3 pkt!). Wyprzedza w tym względzie nawet Jamesa Hardena. Jego step backi są równie zabójcze, co gwiazdy Rockets. Do tego świetnie panuje nad swoim ciałem i jego zwody są nieprawdopodobnie sugestywne, a praca nóg jest porównywalna do tej Kobe Bryanta.
Z przyjemnością patrzy się, jak młody chłopak ze Słowenii ośmiesza kolejnych rywali swoim wyszkoleniem technicznym. Niesamowite, że w lidze pełnej atletów, biały zawodnik jest najlepszy w grze 1 na 1 (nowy Larry Bird). A posiadanie takiej gwiazdy w końcówkach spotkań jest bardzo istotne, bo w ciężkim momencie można po prostu podać mu piłkę, a on zadba już o resztę.
Natomiast Łotysz ma do tej pory ograniczenie czasowe ze względu na kontuzję kolana. Tym bardziej statystyki robią wrażenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że osiąga je w zaledwie 32 minuty gry! Z biegiem sezonu jego czas gry powinien wzrastać, a to może oznaczać tylko jedno. Dallas będą posiadać dwóch graczy, praktycznie nie do zatrzymania. Porzingis, na wzór Dirka Nowitzkiego, jest w stanie oddawać rzuty w każdej sytuacji, dzięki kombinacji zasięgu ramion, sprawności i technice.
Atmosfera robi swoje
Już w tym momencie pick & roll/pop tej dwójki jest zabójczy. Obaj są świetnymi strzelcami z dystansu, ale tez potrafią bez problemu zaatakować obręcz. Obrona nigdy nie wie, czego się spodziewać. Czy akurat tym razem Łotysz odskoczy na obwód, czy może zdecyduje się ściąć pod kosz. Od czasów Nasha i Nowitzkiego nie było tak utalentowanego duetu w Dallas.
Obaj gracze wydają się świetnie rozumieć ze sobą, tak na boisku, jak i poza nim. Widać, że lubią ze sobą grać, a atmosfera w szatni i znalezienie wspólnego języka między liderami jest bardzo ważną częścią tworzenia zwycięskich drużyn.
Jednak sukcesy nie są możliwe bez wsparcia pozostałych graczy. Ławka Dallas wydaje się w tym sezonie ich sporym atutem. Zajmuje aż 7. miejsce w całej lidze pod względem zdobyczy punktowych (44.8 pkt). Zwycięstwo na najtrudniejszym boisku w lidze, w Denver, pokazało, że nawet przy słabszym dniu liderów Mavs są w stanie wygrywać. Każdy z wchodzących graczy z ławki rzucił ponad 10 oczek i mocno przyczynił się do niespodziewanego zwycięstwa.
Role w drużynie są dobrze rozdzielone. Oprócz dwójki liderów, są strzelcy jak Curry, Jackosn i Hardaway Jr. Zawodnicy od „czarnej roboty”, czyli Kleber, Finney-Smith i Powell. Oraz świetni obrońcy na piłce i zawodnicy, którzy mają atakować kosz i tworzyć przewagi, czyli Wright i Brunson. Dodajmy do tego weteranów, którzy na razie nie grają wcale lub mają marginalne role (Barea, Lee i Marjanović), a zobaczymy, że ten zespół ma bardzo dużą głębię składu.
Ręka dobrego trenera
Nie licząc świetnej gry gwiazd i dobrze dopasowanego składu jest jeszcze kilka bardzo istotnych czynników wpływających na tak dobra dyspozycję podopiecznych Ricka Carlisle. Nie od dziś wiadomo, że jego zespoły słyną z żelaznej dyscypliny taktycznej. Czwarte miejsce w lidze pod względem stosunku asyst do strat pokazuje, że Mavs nie tracą głupio piłek i do maksimum wykorzystują swoje akcje w ataku, jednocześnie świetnie dzieląc się piłką.
Z tego ruchu piłką wynikają otwarte pozycje na obwodzie. Co prawda, na razie „Rumaki” nie grzeszą skutecznością zza łuku, ale są na 5. miejscu pod względem oddawanych rzutów trzypunktowych. W meczu wykonują aż 6.1 takich rzutów więcej niż zespół przeciwny!
Również rzuty wolne stanowią lwią część ich sukcesów na początku rozgrywek. Są na szóstym miejscu w lidze pod względem liczby oddanych „osobistych”. Przy czym oddają aż 10.7 (!) rzutów wolnych więcej w każdym meczu niż ich rywale. A jak wiadomo jest to wyśmienita okazja do zdobywania łatwych punktów.
Dodajmy, że sami bardzo rzadko faulują. Jest bardzo ciekawy wskaźnik oddanych rzutów wolnych przez rywali w stosunku do ich rzutów z gry (Free Throws Attempted/ Field Goals Attampted). Mavericks mają tutaj stosunek 0.2 (najlepszy w lidze!), a to oznacza, że dają rywalom oddać zaledwie 1 rzut wolny na 5 prób z gry.
Po części jest to spowodowane tym, że Dallas sporą część meczów bronią strefą, przez co nie narażają się tak na faule, a dodatkowo starają się ukryć swoje braki fizyczne.
Trochę brakuje atletów
Właśnie brak mocnych fizycznie graczy, zwłaszcza pod koszem, jest największą bolączką ekipy z Teksasu. Nie można cały mecz stać strefą, a w obronie indywidualnej brak dobrych defensorów na pozycjach 3-5 jest najbardziej widoczny.
Pokazał to piątkowy mecz z Lakers. Lebron James i Anthony Davis bez problemu rozbijali obronę Mavs. Ilekroć decydowali się na grę low post lub na agresywny wjazd pod kosz, gracze Dallas byli bezradni. To największa bolączka tej drużyny na ten moment. Jednak uważam, że w sezonie regularnym nie będzie to aż tak widoczne, jak w potencjalnej serii playoffs.
Wyśmienity trener, idealnie pasujące do siebie gwiazdy i kolektywny wysiłek całego zespołu to są czynniki, które spowodują awans do czołowej ósemki już w tym sezonie. Dodajmy do tego rozpad Warriors, zawodzących Kings i Pelicans, a zobaczymy, że drzwi do playoffs stoją szeroko otwarte.J