Niezwykle ciekawie zapowiadające się starcie pretendenta do tytułu z czarnym koniem tegorocznych rozgrywek NBA. 76ers czeka niezwykle ciężka seria z drużyną z Kanady i naprawdę ciężko przewidzieć, kto wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku.
Drużyna z Filadelfii wzmocniła się Jamesem Hardenem, którego współpraca z Joelem Embiddem ma przynieść upragniony tytuł mistrzowski. Na razie gra 76ers wyglądała bardzo różnie. Na pewno potencjał tego duetu jest ogromny, ale obaj gwiazdorzy bywają bardzo chimeryczni w starciach z topowymi rywalami. A starcie z Raptors na pewno będzie bardzo niewygodne zwłaszcza dla „Brodacza”, który nie jest wielkim fanem, gdy przeciwnik wywiera na nim nieustanną presję. Także szykuje nam się arcyciekawa seria.
Agresywne Dinozaury
Toronto miało świetną końcówkę sezonu i od początku marca zanotowało 4 najlepszy bilans w lidze tylko za Suns, Celtics i Mavericks. W kapitalnej formie jest zwłaszcza Pascal Siakam, który po słabszym poprzednim sezonie w tym postanowił udowodnić, że może być liderem zespołu. To głównie za sprawą jego fenomenalnej gry Raptors stali się postrachem całej ligi.
Ich styl gry jest bardzo niewygodny dla większości rywali. Często starają się agresywnie podwajać najlepszych rozgrywających rywali i przekazują większość zasłon, co jest bardzo niewygodnym stylem obrony dla rywali. Przede wszystkim Toronto ma wykonawców do tego stylu gry. Nie licząc Van Vleeta i Trenta Jr. każdy z ważnych zawodników w rotacji każdy ma świetne warunki fizyczne. Także rywale często mają problem ze zidentyfikowaniem najsłabszego ogniwa w defensywie Raptors, który mogliby wyeksponować. Bo nawet mniejsi Van Vleet i Trent Jr. również są świetnymi obrońcami.
Jestem bardzo ciekaw, jak 76ers będą chcieli atakować, bo możemy się spodziewać agresywnych podwojeń Embiida i Hardena, jeśli tylko będą mieć piłkę. Na pewno dużo będzie zależeć od dwóch rzeczy. Gracze zadaniowi pokroju Greena, Nianga czy Harrisa będą musieli karcić podwojenia Raptors i trafiać seriami zza łuku, żeby Dinozaury nie mogły bezkarnie podwajać gwiazd zespołu z Filadelfii. Drugą istotną kwestią będzie zadbanie o piłkę. Harden nie może sobie pozwolić na nonszalancję i straty przy nacisku rywali, bo gracze trenera Nurse’a żyją z łatwych punktów z kontry (pierwsze miejsce w lidze w punktach po stratach rywali). Także, jeśli 76ers myślą o pokonaniu zespołu z Kanady muszą zadbać o te dwie rzeczy.
Po stronie Sixers kluczowe będzie wyeliminowanie z gry Van Vleeta, który bez wątpienia jest mózgiem zespołu z Toronto. Jeśli trener Rivers wymyśli ciekawy sposób na zneutralizowanie tego zawodnika i piłka będzie w decydujących momentach trafiać do innych graczy, to na pewno będzie sukces. Dodatkowo ciekaw jestem, kto będzie odpowiedzialny za krycie Siakama. Niestety Thybulle, który jest najlepszym defensorem w drużynie Sixers, nie będzie mógł zagrać w meczach w Kanadzie, ponieważ nie jest zaszczepiony. Jest to bardzo problematyczne dla 76ers, bo w ich drużynie brakuje klasowych obrońców na obwodzie. Nie wiem, czy wiekowy Danny Green będzie w stanie ograniczyć swojego byłego kolegę z mistrzowskiego zespołu Raptors, a innych kandydatów nie widzę.
76ers w tarapatach
Na pewno Sixers, aby wygrać tę serię, będą potrzebować zespołowego wysiłku na obu tablicach, bo sam Embiid może nie sprostać agresywnym zawodnikom Raptors, którzy zdobywają najwięcej punków z ponowień, nie licząc drużyny z Memphis. Dodatkowo Dinozaury popełniają bardzo mało strat i w całej lidze tracą najmniej punktów z kontry. Także zespół z Kanady sam zdobywa masę łatwych punktów, które są wywalczone dzięki agresywnej grze. Natomiast ich generał parkietu Van Vleet dba, o to, aby piłki nie tracić.
76ers trafili na prawdopodobnie najgorszy możliwy matchup dla siebie i ich dwie wielkie gwiazdy będą musiały mocno się wykazać, aby wygrać to starcie. Ich świetna gra dwójkowa i doskonała forma będzie niezbędna, by wyeliminować zespół Nicka Nurse.
W moim odczuciu jest to najciekawsza seria pierwszej rundy i stawiam tutaj na niespodziankę i 4:2 dla Raptors.