Będąca na fali drużyna Dallas trafia w pierwszej rundzie na zespół z Utah, który w ostatnich tygodniach mocno zawodzi. Jednak kluczową kwestią w tej rywalizacji może okazać się nie forma obu ekip, a uraz, jakiego kilka dni temu nabawił się słoweński lider Mavericks.
Luka Doncić w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego poczuł ukłucie w łydce i przedwcześnie zszedł z boiska. Do tego urazu mogłoby w ogóle nie dojść, gdyby Słoweniec odsiadywał karę za swój 16 faul techniczny w sezonie. Jednak kilka godzin przed meczem, liga zaakceptowała odwołanie Dallas i anulowała faul Doncicia, umożliwiając mu grę przeciwko Spurs. Los okrutnie zadrwił z drużyny z Teksasu i zaserwował ich sympatykom przykry emocjonalny rollercoaster.
Mavericks w formie
W przypadku, gdyby Słoweniec nie był gotowy do rywalizacji z Jazz, jego obowiązki będą musieli przejąć Brunson i Dinwiddie. Obaj grają bardzo dobrze w ostatnich tygodniach i na pewno można oczekiwać, że utrzymają swój poziom. Oczywiście nie będzie to jakość, jaką gwarantował Doncić, ale na miejscu kibiców Mavericks byłbym w miarę spokojny, wiedząc, że zastąpią go Ci dwaj zawodnicy.
Nieobecność Luki nie powoduje żadnych zmian w taktyce Dallas, a gra przeciwko Utah powinna im pasować. Nie dość, że drużyna z Teksasu gra głównie pick&roll z szeroko rozstawionymi strzelcami to dodatkowo w obronie lubi grać strefą, czego Jazz nie znoszą. Na pewno Mavs będą chcieli angażować w jak największą ilość akcji Goberta, wyciągając go z dala od obręczy, neutralizując jego najmocniejszą stronę, czyli obronę pod koszem. Pozostali gracze Jazz są słabymi obrońcami i fatalnie kryją penetracje, co przy odpowiednim rozstawieniu zawodników Jasona Kidda, powinno otwierać masę pozycji na obwodzie oraz grę 1 na 1 z dobiegającymi graczami Utah.
Utah mamy problem?
Dlatego uważam, że kluczem w tej rywalizacji będzie postawa zawodników Jazz. Utah grają mocno poniżej oczekiwań, a po przerwie na mecz gwiazd ich gra wygląda momentami fatalnie. Widać, że coś w tej ekipie nie gra, a wzajemna niechęć liderów do siebie aż bije po oczach. Po porażce z Warriors świat obiegła ciekawa statystyka ukazująca kompletny brak współpracy między Mitchellem i Gobertem. Obwodowy Jazz podaje (nie asystuje, ale podaje!) piłkę do Francuza zaledwie 2 razy w meczu! Jest to wręcz niepojęte.
W poprzednim sezonie Jazz byli czołową defensywą ligi, ale w tym roku są w środku ligowej stawki, co jest jednym z czynników, przez które nie są już wymieniani jako kandydaci do tytułu mistrzowskiego. Jednak to nie obrona jest największą bolączką ekipy trenera Snydera. To ich gra w 4 kwartach i meczach kończonych różnicą 5 i mniej punktów jest zmorą zespołu. Gdyby brać pod uwagę bilans meczów kończonych po 3 kwartach, to ekipa z Salt Lake City byłaby najlepsza w lidze. Niestety dla nich mecze trwają 4 kwarty, a w nich Jazz są fatalni.
Wynika to głównie z samolubnej gry Mitchella i Clarksona, gdy robi się nerwowo. Masa izolacji i niepotrzebnych, ciężkich rzutów trzypunktowych po koźle nie pomaga w odnoszeniu zwycięstw. Zwykle firmowy ruch piłki ustaje w czwartych kwartach i pozostali gracze przyglądają się, co zrobią ich najlepsi strzelcy. To nie jest metoda na sukces, co doskonale pokazują nam wyniki Jazz i wielokrotnie trwonione prowadzenia w końcówkach spotkań, jak chociażby w meczu 6 kwietnia z Warriors, gdzie na początku 4 kwarty mieli 17 punktów przewagi.
W moim odczuciu strata w połowie sezonu Joe Inglesa jest dużo bardziej bolesna niż można było się spodziewać. To był zawodnik spajający tę ekipę, który grał bardzo mądrze i drużynowo. Aktualnie, widać brak chemii w zespole, co nie wróży najlepiej przed playoffs. Po przerwie na mecz gwiazd Jazz mają bilans zaledwie 13-11, co dawałoby im to dopiero 16 miejsce w lidze. Patrząc na aktualną dyspozycję drużyny, uważam, że Jazz są mocno przeciętną ekipą ze zbyt mocno nadmuchanym ego.
Dallas gra dalej
Nawet bez Luki Doncicia Dallas powinni się uporać z zespołem z Salt Lake City. Po pierwsze dlatego, że grają dużo lepiej w ostatnich tygodniach. Po drugie bardzo pasuje im styl gry w obronie Jazz i na pewno Brunson i Dinwiddie będą w stanie to wykorzystać. A po trzecie w Utah ewidentnie coś nie gra i widać duże napięcie między zawodnikami, które skutkuje momentami bardzo słabą grą.
Myślę, że ta seria ze zdrowym Słoweńcem potrwałaby maksymalnie 5 spotkań. Jeśli jednak nie uda mu się wrócić do pełni zdrowia przez całą serię, to nadal typuję Mavericks, ale już w 7 meczach. W tym najważniejszym spotkaniu, Jazzmanom prawdopodobnie zadrżą ręce i ich fatalnie rozgrywane końcówki meczów i nerwowych momentów dadzą o sobie znać. Dlatego to Dallas awansuje do drugiej rundy.