Konferencja zachodnia – czy tutaj ktoś ma przewagę?

Czas na drugą część zapowiedzi sezonu, gdzie skupię się na zespołach z konferencji zachodniej, która zapowiada się jeszcze bardziej pasjonująco niż wschodnia część NBA.

Zachód NBA wydaje się dużo cięższy do przewidzenia. Tutaj stawka jest bardziej wyrównana i więcej zespołów ma aspiracje, aby namieszać w nadchodzącym sezonie. Mimo to spróbuję podjąć się wyzwania i zaprezentuję Wam, jak wg mnie ukształtuje się tabela ligowa na koniec nadchodzącego sezonu.


Faworyci

Zaczniemy od teoretycznie najlepszych zespołów. W tym gronie widzę 3 drużyny, które mają największe szanse na zdobycie mistrzostwa i każdy wynik poniżej tego celu będzie uznany za porażkę.

Na początek mistrzowie NBA z Denver, którzy zatrzymali swoją całą pierwszą piątkę z zeszłego sezonu, a co najważniejsze przystępują do rozgrywek w pełni zdrowia. Martwić może strata dwóch kluczowych rezerwowych w postaci Browna i Greena, ale ich rolę powinni wypełnić robiący postępy Braun oraz rookie z Gonzagi Julian Strawther. Według mnie to właśnie głębia składu może budzić niepokój w Denver. W sezonie zasadniczym nie powinno być to widoczne, ale czy brak ewentualnych wzmocnień przed playoffs nie odbije się Jokiciowi i spółce czkawką? Na pewno jest to problem, który w Kolorado muszą załatwić, aby mieć większe szanse na ponowne wygranie ligi.
Druga ekipa mająca jeden cel to Phoenix Suns, gdzie nowy właściciel nie liczy się kompletnie z kosztami utrzymania drużyny i gra va banque. Już same gwiazdorskie trio kosztuje go ponad 150 mln za sezon, a co dopiero podatki od luksusu, które musi płacić, aby uzupełnić pozostałe 12 miejsc w drużynie!

Mimo wszystko Suns to nie tylko Durant, Booker i Beal. To również bardzo ciekawie zbilansowana drużyna, która jest naszpikowana strzelcami oraz niezłymi defensorami. Na pewno Słońca stawiają na wszechstronność w obronie, gdzie spodziewam się wielu zmian krycia oraz przede wszystkim totalnej ofensywy. Jedynie Celtics mogą się z nimi równać pod względem talentu w ataku. Dla mnie jedynym mankamentem może być brak typowego rozgrywającego i ewentualny brak synergii w grze gwiazdorów. Jeśli uda im się wkomponować każdego gracza w ofensywę i będzie ona płynna, to Suns prawdopodobnie będą najlepszą drużyną na zachodzie.

Ostatnim faworytem są Golden State Warriors, którzy dokonali jednego z ciekawszych manewrów, pozyskując Chrisa Paula. Zaadresowali tym samym największą bolączkę z poprzedniego roku, czyli odciążyli od kozłowania i kreowania Curryego. W sparingach przed sezonem Wojownicy zdradzali wielki potencjał w ustawieniu z Paulem i Currym będącymi jednocześnie na boisku. Dodatkowo wzmocniono ławkę Dario Sariciem, który idealnie pasuje do filozofii trenera Kerra i daje rozegranie z pozycji podkoszowej. Dziką kartą, która może spowodować atak na pierścienie będzie rozwój Kumingi. Jeśli przeniesie on formę ze sparingów na sezon zasadniczy, to Warriors zyskają gracza, jakiego im brakowało. Dynamicznego skrzydłowego mogącego równać się fizycznością z zawodnikami pokroju Jamesa czy Tatuma. Jestem fanem tego nowego projektu w Oakland i z chęcią będę śledził ich poczynania.

Pretendenci

Tutaj o dziwo mamy mniejsze grono niż u faworytów. Szczerze mówiąc, widzę tylko dwa zespoły mogące przy dużej dozie szczęścia włączyć się do walki o mistrzostwo. Są to Lakers i Mavericks.
Los Angeles Lakers dokonali bardzo dobrych ruchów w lecie i ich kadra wydaje się bardziej wszechstronna i zbilansowana niż zespół z poprzednich playoffs. Dokooptowanie do składu Vincenta, Prince, Wooda i Hayesa dodaje Jeziorowcom dużo więcej możliwości w ustawieniach pod konkretnego rywala. Każdy z tych graczy może być przydatny w inny sposób. Lakers, aby marzyć o mistrzostwie, będą musieli oszczędzać siły LeBrona Jamesa podczas sezonu regularnego. Jeśli uda im się dotrwać w zdrowiu do decydującej fazy sezonu, to jestem pewny, że nikt nie będzie chciał na nich trafić w playoffs.

Co do Mavericks mam mieszane odczucia. Niby włodarze klubu zrobili wszystko by odpowiednio otoczyć swój gwiazdorski duet Doncić-Irving, ale mam wrażenie, że tu mogą się spełnić tylko skrajne scenariusze. Albo faktycznie wspólnie przepracowane lato zaprocentuje i zobaczymy synergię w grze tej dwójki, plus idealnie wpasowanych graczy zadaniowych i atak na czołówkę ligi. Albo skończy się to piękną katastrofą i kompletnym rozłamem zespołu. Uważam, że druga opcja jest możliwa ze względu na osobowość Irvinga i Doncicia oraz bardzo dominujący styl gry obu graczy. Pierwszy jest bardzo skomplikowanym człowiekiem, który może się obrazić w każdym momencie. Natomiast Słoweniec jest bardzo porywczy i w przypadku porażek będzie się okrutnie frustrował. Bardzo jestem ciekaw, w którą stronę pójdzie drużyna z Dallas.

Dla kogo playoffs?

Na ten moment widzę zaledwie jedną drużynę, która jest gotowa od początku sezonu na tankowanie i nie ma szans na playoffs. To Portland Trail Blazers, którzy po transferze Lillarda wkraczają w etap przebudowy z młodym trzonem drużyny. Pozostałe ekipy mają większe aspiracje i praktycznie każda z pozostałych 9 drużyn ma swoje szanse na awans do 8 i narobienie w niej szumu.

Zacznijmy od Sacramento, gdzie po latach posuchy w końcu zobaczyliśmy Królów w playoffs. Wydaje się, że sam awans do czołowej ósemki to plan minimum i w stolicy Kalifornii chcą zobaczyć progres drużyny, a takim byłby awans do 2 rundy. Aktualny skład został wzmocniony MVP Euroligi Sashą Vezenkovem oraz doświadczonymi centrami McGee i Lenem. Są to kosmetyczne zmiany, więc postawiono na ciągłość drużyny i zgranie. Na sezon regularny to powinno wystarczyć i widzę Kings w top 8, a nawet mogą się bić o przewagę parkietu w pierwszej rundzie. Dalsze sukcesy w dużej mierze będą zależeć od postępów liderów, Foxa i Sabonisa oraz od potencjalnego rywala w pierwszej rundzie playoffs.

Kolejne dwie drużyny, które na papierze mają największe szanse na awans to Timberwolves oraz Clippers. Obie drużyny mają ogrom talentu w swoich szeregach. Wilki powinny skupić się na stworzeniu jak najlepszego zespołu wokół Anthonyego Edwardsa, który wg mnie w tym roku będzie walczył o All-NBA First Team. Natomiast Clippers muszą być w końcu zdrowi, aby mieć szanse na namieszanie w stawce. Potencjał w obu drużynach jest spory i zobaczymy, jak go wykorzystają.

Młodzi i gniewni

Następnie mamy w stawce młode i gniewne drużyny w postaci Thunder, Jazz, Grizzlies oraz Rockets. Każda z tych drużyn ma swoich młodych liderów i nie będzie miała zamiaru odpuszczać. Wydaje się, że Thunder powinni w końcu zagrać o maksymalnie dobry wynik i skończyć z tankowaniem. To na pewno będzie dla nich test, gdy zacznie się presja o wyniki, a nie tylko granie dla przyjemności.

Jazz będą chcieli udowodnić, że ich niesamowity start poprzedniego sezonu to nie był przypadek i w tym roku postarają się grać tak dobrze przez cały rok. Jeśli ich Fiński lider zrobi kolejny krok w rozwoju i będzie zdobywać w granicach 30 punktów, to Jazzmani będą groźni dla każdego. Pytanie, czy to starczy na coś więcej niż walka o awans do playoffs?

Grizzlies będą sobie musieli radzić bez Ja Moranta, który jest zawieszony na 25 meczów oraz niestety bez Stevena Adamsa, który przejdzie operację kończącą jego sezon. Tak osłabione Niedźwiadki będą musiały się nieźle napocić, aby w ogóle myśleć o grze w kwietniu i maju. Jeśli do powrotu Moranta nie będą mieć fatalnego bilansu, to druga połowa sezonu może być w ich wykonaniu piorunująca. Mam nadzieję, że Derrick Rose pokaże jeszcze przebłyski swojej dawnej formy!

Co do Rockets, to drużyna z Houston dokonała chyba największej rewolucji w składzie ze wszystkich ekip. Pozyskanie weteranów Van Vleeta, Greena, Brooksa i Bullocka wskazuje nam, że włodarze Rakiet zamierzają już w tym sezonie atakować playoffs. Mieszanka rutyny z młodymi talentami jest tutaj iście rakietowa i jeśli wszystkie trybiki odpowiednio zaskoczą, to będziemy mieć do czynienia z niezwykle efektowną maszyną. Czy efektywną, to się okaże, ale na pewno jest to koniec tankowania i streetballowej gry.

Zagadki

Zostały nam dwie drużyny, które ciężko mi sklasyfikować. Zarówno Pelicans jak i Spurs mają swoje atuty. Wydaje mi się, że w tak wyrównanej stawce, jak na zachodzie NBA ciężko im się będzie przebić, chociażby do turnieju play-in.

Spurs ze względu na postać Sochana i Wembanyamy będą na pewno pilnie śledzeni przez polskich kibiców. Ta drużyna ma wielki potencjał, ale nie wiem, czy już w pierwszym swoim sezonie Francuz będzie robił aż taką różnicę, żeby zaprowadzić swoich kolegów do gry w postseason. Myślę jednak, że trener Popovich potraktuje te rozgrywki jako eksperyment i dopiero za rok spróbuje wycisnąć, jak najwięcej to będzie możliwe.

Natomiast Pelicans liczą, że w końcu Zion Williamson, czyli fizycznie kompletne przeciwieństwo Wembanyamy, będzie zdrowy przez większość sezonu. Jeśli tak się faktycznie stanie to Pelikany mogą być groźne dla każdego. Mimo wszystko uważam, że są zbyt jednostronnie grającą drużyną, żeby liczyć się w stawce.

Wróżenie z fusów

Na koniec kilka nieoczywistych typów. Oklahoma zacznie fenomenalnie sezon i do All-Star Game będą w czołowej 5. Grizzlies będą mieć lepszy bilans bez Morant niż z nim w składzie. Minnesota pożegna jednego ze swoich centrów, aby zrobić więcej miejsca do gry Edwardsowi. Clippers znów będą oszczędzać gwiazdy, co skończy się brakiem awansu do 8. Rockets będą zdobywać więcej punktów niż Suns. Jerami Grant z Blazers trafi z powrotem do Nuggets, co uczyni z nich faworyta do tytułu. Robert Williams trafi do Dallas i będzie to game changer dla Mavs.

Na koniec najtrudniejsze, czyli tabela, jaką widzę na koniec sezonu regularnego.

1. Suns

2. Warriors

3. Nuggets

4. Lakers

5. Kings

6. Thunder

7. Mavericks

8. Timberwolves

9. Grizzlies

10. Rockets

11. Jazz

12. Clippers

13. Spurs

14. Pelicans

15. Blazers

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *