Mamy dopiero drugi dzień free agency, a włodarze Knicks już zdążyli nas zaskoczyć. Chociaż nie wiem, czy można mówić o zaskoczeniu skoro, rozmawiamy o tej organizacji. Dysfunkcyjne działania obserwujemy od kilkunastu lat i jak na razie nie wygląda to różowo. Żadne wielkie nazwisko nie skusiło się na grę w klubie Jamesa Dolana (Leonard na pewno tam nie wyląduje). W drafcie nie udało się wylosować Ziona Williamsona, a ruchy kadrowe wydają się bardzo dziwne. Czy zatem jest tu jakaś długofalowa wizja drużyny, czy po raz kolejny obserwujemy nieudolne zarządzanie najbardziej dochodowym klubem NBA?
Na początku przypomnę aktualny roster nowojorczyków:
- PG: Dennis Smith Jr/ Frank Ntilikina/ Elfrid Payton
- SG: Allonzo Trier/ Reggie Bullock/ Wayne Ellington/ Damyean Dotson
- SF: Kevin Knox/ RJ Barrett
- PF: Julius Randle/ Taj Gibson/ Ignas Brazdeikis
- C: Bobby Portis/ Mitchell Robinson
Tak więc, jedyną sensownie obsadzoną pozycją wydaję się shooting guard, gdzie mamy dobrych shooterów. Do tego mamy trzech młodych rozgrywających, z których żaden nie potrafi skutecznie rzucać z dystansu. Nowo zatrudnieni Randle, Gibson i Portis również nie są wyśmienitymi strzelcami i swoimi umiejętnościami mogą sobie wchodzić w drogę. Zwłaszcza, że Knicks chcą stawiać na Robinsona, który na razie oprócz wsadów nie posiada skutecznego zagrania w ataku. Dodajmy do tego mixu młodych skrzydłowych, po których nie wiemy, tak naprawdę, czego się spodziewać. Jakim cudem ten skład ma dobrze funkcjonować?
Wydaje mi się, że coach Fizdale odda stery zespołu w ręce Barretta i Randle. RJ ma zdecydowanie największy potencjał rozwojowy i może stać się kimś wielkim w lidze. Natomiast Julius, to kopia wymarzonego w Nowym Jorku Ziona Williamsona. Jest bardzo mocny fizycznie i świetny w atakowaniu obręczy. Wyraźnie poprawił rzut i sylwetkę, co zaowocowało świetnym sezonem w Nowym Orleanie. Jeżeli utrzyma taką formę lub zrobi kolejny krok naprzód, to będzie bardzo ważną postacią w zespole przez kilka lat. Dodatkowo priorytetem będzie rozwój Robinsona, jako pierwszej opcji zespołu na pozycji centra. Ma on potencjał na stanie się lepszą wersja Deandre Jordana. To powinny być trzy główne postacie w tym sezonie w barwach Knicks. Sztab trenerski na pewno zamierza uważnie śledzić rozwój Knoxa i Treiera. Nie są to zawodnicy z potencjałem na gwiazdy ligi, ale mogą być w przyszłości solidnym uzupełnieniem składu.
Natomiast, co do rozgrywających, według mnie ktoś z tej trójki nie dotrwa w Wielkim Jabłku do końca sezonu. Podejrzewam, że każdy z nich dostanie swoje szanse. Niestety, bez drastycznej poprawy skuteczności rzutów z dystansu, przez przynajmniej dwóch z tych graczy, ten eksperyment nie ma prawa się udać. Nie w dzisiejszych realiach ligowych. Ntilikina ma największy potencjał rozwoju, ale na razie brakuje mu pewności siebie i umiejętności w ataku. Sytuacja, gdzie musi rywalizować o minuty z dwoma graczami, na pewno nie pomoże mu w złapaniu rytmu. Smith ma swoje ograniczenia, ale to niezwykle dynamiczny i efektowny gracz. Jednak, nie bez powodu szybko pozbyto się go z Dallas, wybierając budowę drużyny wokół Doncicia. Dennis ma problemy z selekcją rzutową i podejmowaniem dobrych decyzji dla drużyny. Również w obronie nie jest wybitnym graczem. Sądzę, że to właśnie on będzie pierwszy do „odstrzału”. Payton jest w lidze najdłużej i potrafi być bardzo przydatny w różnych aspektach gry. Nie jest to materiał na pierwszą jedynkę w drużynie NBA, ale na razie fani Knicks będą musieli się do niego przyzwyczaić.
Mamy jeszcze weteranów Ellingtona, Bullocka i Gibsona, którzy będą mieli za zadanie trzymać szatnię w ryzach i pokazać młodzieży, co to jest profesjonalizm. Jestem bardzo ciekawy jak zafunkcjonuje Bobby Portis. Wiemy, że były z nim problemy wychowawcze w Chicago i Waszyngtonie. Teraz będzie chciał się pokazać i nie wiem, czy jego ego nie zniszczy szatni.
Także widzimy tutaj mocno eksperymentalnie zbudowana drużynę, bez jakiś większych perspektyw na playoff. Jednak jest coś, co może okazać się częścią świetnego planu. Panowie Portis, Gibson, Ellington, Bullock mają w kontraktach opcję drużyny na następny sezon. Prawdopodobnie oznacza to, że nowojorczycy będą pompować ich wartość w pierwszej części sezonu. Po 15 grudnia spróbują poszukać wymian za picki lub młodych zdolnych graczy. Wszyscy ci zawodnicy na pewno stanowią łakome kąski dla drużyn walczących o mistrzostwo. Ellington i Bullock to świetni strzelcy i w takich np. Lakers czy Rockets przyjmą ich z pocałowaniem ręki. Portis też może stanowić wsparcie punktowe z ławki na pozycjach 4/5. Natomiast Gibson to skała w obronie i „team player”, którego każdy trener chciałby mieć w teamie. W przypadku niepowodzenia w znalezieniu zadowalających ofert włodarze Knicks najpewniej zwolnią z obowiązku pracy wszystkich lub część tych graczy po sezonie. Dzięki temu będą mieć pieniądze na maksymalny kontrakt lub nawet dwa w najbliższym off season. Do wzięcia będą np. Anthony Davis, Draymond Green czy DeMar DeRozan. Nie będzie to lato obfitujące w wiele topowych nazwisk. Także nie zdziwię się, jeśli to zgromadzenie jak największej liczy picków w drafcie lub transfery za młodych perspektywicznych graczy będą priorytetem.
Wygląda na to, że włodarze z Nowego Jorku w końcu mają jakiś długofalowy plan. Tegoroczne transfery są efektem niepowodzenia w zatrudnieniu Duranta i innych gwiazd. Jednak wydaje się, że był plan awaryjny i to całkiem niezły. Oby tak było, NBA potrzebuje kompetentnej drużyny w Madison Square Garden.