Po małej przerwie wracamy do Was z felietonem „Z tacą i na tacy”. Przyglądniemy się wydarzeniom od momentu wznowienia sezonu po przerwie na All-Star Weekend.
NBA wkroczyła w decydującą fazę rozgrywek. Dla wielu ludzi mocno związanych z NBA to właśnie okres po Meczu Gwiazd jest momentem, kiedy zaczyna się poważne granie. Widać to po zwiększonej intensywności spotkań i zaangażowaniu zawodników. Nie licząc najgorszych 4 drużyn w lidze, każda pozostała ekipa walczy na całego, aby przedłużyć swój sezon. Zerknijmy zatem, co ciekawego działo się w ciągu ostatnich dni.
Z tacą
1. Dziki zachód
Podwyższona intensywność meczów oraz świadomość, że to już ostatnia prosta sezonu powodują, że mamy niezwykle zacięty i ciekawy wyścig o playoffs w zachodniej konferencji. Nie jest to może poziom sprzed kilku lat, gdy nawet ponad 48 zwycięstw nie gwarantowało udziału w najlepszej 8 na zachodzie, ale stawka jest bardzo wyrównana i praktycznie każdy zespół od 5 do 13 miejsca w tabeli ma szansę zakwalifikować się do playoffs lub przedwcześnie pojechać na wakacje.
Moim zdaniem prawdopodobnie Utah Jazz odpuszczą trochę końcówkę i zdecydują się jednak zawalczyć o jak najwyższe miejsce w loterii draftu. Jednak nie licząc zespołu z Salt Lake City, każda pozostała ekipa marzy o zakwalifikowaniu się, chociaż do turnieju play-in i wywalczeniu awansu do najlepszej 8.
Ciężko przewidzieć, które zespoły zakwalifikują się na miejsca premiowane awansem. Na pewno będzie to niezwykle zacięta walka do ostatniej kolejki i powinniśmy być świadkami wielu przetasowań w stawce. Warto włączyć mecze gdzie będą grały ze sobą drużyny bezpośrednio zaangażowane o miejsce w playoffs/ play-in, bo sądzę, że w takich spotkaniach zobaczymy atmosferę niczym w playoffs.
2. Sacramento Kings
Królowie w tym sezonie robią furorę i są najlepszym ofensywnym zespołem w lidze. Jeśli ktoś jest fanem bezkompromisowej ofensywy, to z pewnością powinien oglądać mecze ekipy trenera Browna. Co ciekawe coach Brown był do tej pory uważany za specjalistę od defensywy. Wiec to, że jego aktualna drużyna będzie jedną z najsłabszych w tym elemencie, a zdecydowanie najlepsza w ataku, mało kto przewidział.
Jednak patrząc na materiał ludzki w Sacramento, nie można się dziwić, że postawiono tutaj na ofensywny styl gry. Ten zdecydowanie bardziej odpowiada aktualnym graczom Kings. Czego odzwierciedlenie mamy w wynikach drużyny, która dość niespodziewanie jest aktualnie na 2 miejscu w tabeli! Zła passa bez awansu do playoffs na pewno zostanie przerwana. Powstaje pytanie, na co będzie stać drużynę Kings w najważniejszej części sezonu? Czy ich ultra ofensywny styl gry sprawdzi się w playoffs? Czy jednak ich słaba defensywa będzie gwoździem do trumny i skończy się na rozczarowaniu już w 1 rundzie?
Na te pytania poznamy odpowiedzi na przełomie kwietnia i maja. Na razie pozostaje nam cieszyć oczy piękną grą Kings, a osobiście będę trzymać kciuki za ich pojedynek z Lakers w 1 rundzie. To na pewno byłaby seria z podtekstami i nie zabrakłoby nam w niej emocji.
3. Milwaukee Bucks
Mistrzowie sprzed dwóch lat łapią wiatr w żagle i aktualnie wydają się najlepszym zespołem w lidze. Ich ostatnia seria 16 zwycięstw z rzędu musi robić wrażenie. Dodatkowo do formy i zdrowia zaczyna wracać Khris Middleton, a to oznacza, że Bucks będą jeszcze groźniejsi.
Ostatnio wzmocnili swoją ławkę rezerwowych zatrudniając weterana Gorana Dragicia i dzięki temu ruchowi ciężko mi się doszukać większych dziur w składzie Bucks. Głębia składu robi wrażenie i Kozły są przygotowane na każdy styl przeciwników. Są w stanie dopasować się zarówno do grania niskim, jak i wysokim składem nie tracąc swoich atutów.
Jeśli tylko dopisze im zdrowie, to jestem przekonany, że przeciwnik w 1 rundzie playoffs będzie bez najmniejszych szans i prawdziwe granie rozpocznie się dopiero od 2 rundy. Zmotywowany Giannis i spółka są żądni odzyskania mistrzowskiego tytułu, a ich zwyżkowa forma i pewność siebie mogą w tym bardzo pomóc.
4. New York Knicks
Od momentu wznowienia rozgrywek drużyna z Nowego Jorku zaliczyła fantastyczną serię 9 zwycięstw z rzędu. Dopiero ostatnia przypadkowa porażka z Hornets przerwała ten piękny sen. Fani Knicks mają powody do radości, bo ich zespół zdaje się najbardziej kompetentny i zgrany od wielu lat. Doskonale do drużyny wkomponował się nowy ulubieniec publiczności w Madison Square Garden, Josh Hart. Na boisku pracuje jak mrówka, która wykonuje najbardziej niewdzięczną i niewidoczną robotę. Ta jego nieustępliwość i intensywność w grze jest mocno fetowana przez fanów, którzy widzą, że być może był to brakujący element, aby w Nowym Jorku powstał zespół zdolny do walki z najlepszymi.
Jestem bardzo ciekaw, z jakiego miejsca przystąpią do playoffs gracze Toma Thibodeau. Jeśli uda im się utrzymać tę formę to być może pierwszy raz od czasów Carmelo Anthony’ego zobaczymy Knicks w drugiej rundzie. A potem kto wie, może na fali entuzjazmu pokonają kolejnego rywala i awansują do finału konferencji, którego w Madison Square Garden nie widziano od 1999 roku!
5. Anthony Davis
Gwiazda Lakres w końcu jest w pełni zdrowia i pod nieobecność Jamesa udowadnia, że nadal należy do ścisłego topu w lidze. To na barkach Davisa Lakers zaliczyli ostatnio małą serię zwycięstw, która może im mocno pomóc w awansie do playoffs. Jeziorowcy nie mają wielkiego marginesu błędu, dlatego tym bardziej musi ich cieszyć forma Davisa, który ostatnio robi na parkiecie dosłownie wszystko.
Moim zdaniem największą różnicę widać w obronie. Może statystyki nie do końca to odzwierciedlają, ale jego aktywność na tablicach i pod koszem jest nieoceniona. Rywale przestali wchodzić pod kosz Lakers jak w masło i dlatego dają sobie szanse na kolejne wygrane. Dodatkowo Davis bierze na siebie odpowiedzialność za punktowanie w najważniejszych momentach meczów. W końcu nie ma do niego pretensji, że pęka psychicznie i zdaje się, że próbuje udowodnić niedowiarkom o swojej przynależności do ścisłego topu NBA.
Jeśli Lakers zamierzają mieć szanse na awans do playoffs, to Davis musi dalej grać na nieprawdopodobnym poziomie przynajmniej do powrotu Jamesa. Na pewno LeBrona odciąży trochę Davisa, ale aktualnie musi on utrzymać formę, aby jego zespół dalej zbierał cenne wygrane, przybliżające ich do upragnionego awansu.
Na tacy
1. Ja Morant i Memphis Grizzlies
Niestety nie takiego rozgłosu oczekiwali fani Grizzlies na tym etapie sezonu. Sympatycy Niedźwiadków zapewne liczyli, że będziemy rozmawiać o ich drużynie w kontekście walki o mistrzostwo i ich ewentualnego ataku na 1 miejsce w tabeli. Niestety wybryki i głupota ich lidera Ja Moranta sprawiła, że aktualnie drużyna Memphis jest w kryzysie. Nikt nie wie jak potoczy się dochodzenie ligi odnośnie Moranta i jaki to będzie miało skutek dla całej organizacji Grizzlies.
Patrząc ze sportowego punktu widzenia, byłaby wielka szkoda, żeby tak świetnie zapowiadająca się młoda drużyna rozpadła się przez wybryki ich gwiazdy. Mam nadzieję, że Morant wyciągnie nauczkę na przyszłość i następnym razem posłucha Stevena Adamsa. Aktualnie Grizziles muszą się martwić, aby nie wypaść z pierwszej 4 i nie stracić przewagi parkietu. Chociaż jeśli nie poukładają sobie spraw wewnątrz organizacji, to zapewne szybko pożegnają się z playoffs, a sezon zostanie zmarnowany, mimo że zapowiadał się fantastycznie.
2. Doncić i Irving
Eksperyment z dwoma świetnymi zawodnikami obwodowymi w Dallas na razie ma bardzo słabe efekty. Na pewno nie tego spodziewał się Marc Cuban, sprowadzając Irvinga do Teksasu. Mavericks przegrali więcej meczów niż wygrali od momentu stworzenia duetu gwiazd. Dorzućmy do tego haniebną przegraną z Lakers, gdy roztrwonili 27 punktów przewagi, a zobaczymy, że w Dallas nie jest kolorowo.
Przede wszystkim mamy tutaj podobny problem, jak w Atlancie, gdzie Young i Murray nie współpracują ze sobą, tylko wymieniają się momentami w meczu, gdy jeden z nich gra indywidualnie. W Dallas mamy ten sam problem, bo ani Doncić, ani Irving nie grają bez piłki. Niestety bez próby współpracy nie będzie sukcesów drużynowych. Dodajmy do tego źle zbilansowany skład i Dallas za chwilę może wypaść z playoffs. Moim zdaniem brakuje tutaj siły fizycznej pod koszem. Mavericks praktycznie nie dysponują zawodnikami zdolnymi regularnie blokować rzuty rywali i zatrzymywać ich w polu trzech sekund. Wynika to też z tego, że w składzie nie ma też parametrów na pozycjach 3/4 i praktycznie większość meczu Dallas grają small- ball, bo po prostu nie mają ludzi, aby grać inaczej.
Ten niekompletny skład w połączeniu z brakiem synchronizacji liderów nie wróży sukcesów drużynie Jasona Kidda. Osobiście uważam, że mogą mieć poważny problem, żeby znaleźć się w czołowej 8, co na pewno wywoła tonę frustracji u Doncicia i latem może dojść do rewolucji.
3. Odbiór meczów NBA
W moim odczuciu ostatnimi czasy jesteśmy świadkami wielu kuriozalnych sytuacji z sędziowaniem i dynamiką meczów w NBA. Kompletnie nie rozumiem linii sędziowania w lidze, ponieważ mamy wysyp rzutów wolnych i momentami kompletny zanik obrony. Arbitrzy często gwiżdżą bardzo skrupulatnie najmniejszy kontakt, przez co odbiór meczów, gdzie non stop mamy przerwę w grze, jest dla widza męczący. Jako fan ligi sam często mam problem, żeby oglądać NBA na żywo, bo ciągłe przerwy w grze są irytujące. A co dopiero, gdy mecz ogląda tzw. niedzielny kibic, który nie rozumie skąd ten ciągły brak płynności i jestem przekonany, ze z nudów przełączy kanał.
To na pewno jest problem dla ligi, która musi usprawnić dynamikę meczów. Dodatkowo ostatnio płynie dużo głosów o wybrykach arbitrów, którzy często wypaczają wyniki meczów idiotycznymi faulami technicznymi i wychodzeniem przed szereg swoimi gwizdkami (np. mecz Denver-Raptors). Adam Silver musi się poważnie zastanowić jak usprawnić swój produkt, jakim jest NBA, bo moim zdaniem zmiany są konieczne, żeby odbiór meczów był przyjemniejszy i bardziej klarowny dla każdego kibica.