https://media.gettyimages.com/photos/fans-react-as-toronto-raptors-fans-gather-to-watch-game-4-of-the-nba-picture-id1148487094?s=2048x2048

Co nas czeka w GAME 6!?

Po niesamowicie dramatycznym meczu w Toronto przenosimy się na ostatni mecz w historii do Oracle Arena. Warriors dotrzymali obietnicy i wracają do siebie, aby godnie pożegnać się ze swoimi kibicami w najstarszej hali NBA. Czy będzie to nie tylko ostatni mecz w zasłużonym obiekcie, ale też w tegorocznym finale? Przekonamy się już niebawem!


Raptors zmarnowali niezwykłą szansę na świętowanie tytułu przed własną publicznością. Jednak, jak pokazują tegoroczne finały, przewaga parkietu nie ma tutaj żadnego znaczenia. Do tej pory gospodarz wygrywał zaledwie raz i miało to miejsce w pierwszym spotkaniu serii. Moim zdaniem faworytem dalej pozostają gracze z Kanady. W poprzednim spotkaniu zagrali niezwykle nieskutecznie w ataku, zwłaszcza skuteczność zza łuku mocno szwankowała. Mimo to przegrali tylko jednym punktem. Przy odrobinie większym szczęściu i wyrachowaniu w końcówce mogli zakończyć tę serię. Za to Warriors byli świetnie dysponowani z dystansu. Wydaje mi się, że powtórzenie takiej skuteczności, a przede wszystkim takiej ilości celnych trójek będzie bardzo trudne. Dzięki powrotowi na boisko Duranta wszyscy gracze gości mieli ułatwione zadanie, bo automatycznie zrobiło się więcej miejsca do gry. Sama jego obecność ułatwiła złapanie rytmu i dochodzenie do pozycji Curryemu i Thompsonowi. Niestety wszyscy wiemy, jak zakończyło się to spotkanie dla dwukrotnego MVP NBA Finals. W tym wypadku obrona Raptors znowu zacznie bardzo ciasno kryć braci Splash i będzie odpuszczać pozostałych graczy Wojowników. Jestem przekonany, że brak klasowego, trzeciego strzelca dystansowego, który przykuwałby uwagę obrony, zrobi różnicę. Zobaczmy jak ciężko, przychodzi zdobywanie punktów, kiedy ktoś z dwójki Curry, Thompson siedzi na ławce. Jeżeli prześledzimy te momenty w meczu, to zauważymy, że Raptors praktycznie za każdym razem osiągają wtedy przewagę.


Kolejnym istotnym czynnikiem jest rotacja na pozycji centra w ekipie Steva Kerra. Niestety w poprzednim spotkaniu Looney tylko pogorszył swój uraz i nie wiadomo, czy w ogóle będzie w stanie wystąpić. Jest to w tym momencie najsprawniejszy obrońca pick& rolla na tej pozycji i jego brak może okazać się bardzo odczuwalny. Cousins po kontuzji wygląda słabo. W ataku jeszcze ratuje go jego nieprzeciętny talent i umiejętności. Niestety w obronie jest czarną dziurą. Ilekroć jest na boisku Raptors w każdej akcji szukają go na zasłonach i niemiłosiernie ogrywają. W ostatnim meczu miał w ogóle nie być w rotacji, ale kontuzja Duranta i Looneya sprawiły, że dostał szansę. W ataku zaprezentował się świetnie i ciągnął wynik w 2 kwarcie. Niestety w drugiej połowie, nie było już tak kolorowo. To właśnie podczas jego obecności na boisku Raps odrabiali straty, przez jego brak mobilności w obronie. Mamy jeszcze Adrew Boguta. Z nim sytuacja jest dokładnie odwrotna do tej z Cousinsem. Jest on w stanie produktywnie grać z pomocy w obronie i niweluje przewagi fizyczne Ibaki i Gasola. Niestety w ataku jest odpuszczany, a przy braku większej liczbie strzelców ciężko dograć mu piłkę na alley-oop. Tyłem do kosza jest nieskuteczny, także jego obecność na boisku dodatkowo utrudnia grę w ataku. Czemu zatem Kerr nie decyduje się na small- ball z Greenem na centrze?


Odpowiedź jest prosta. Raptors są silniejsi i sprawniejsi fizycznie. Jednocześnie są w stanie przekazywać praktycznie wszystko w obronie i grać równie szybko przeciwko takim ustawieniom Wojowników. Dodatkowo wykorzystują wtedy swoje przewagi fizyczne w ataku, zdobywając sporo punktów spod samego kosza. Także takie ustawienie premiuje zespół z Kanady, a nie graczy Warriors, jak to często bywało w innych bataliach.


Ważną postacią w ekipie Raptors ponownie powinien być Gasol. Jego aktywność w ataku, zwłaszcza w polu trzech sekund, będzie niezwykle istotna. Na ten moment nie ma za bardzo rywala, który byłby w stanie go skutecznie pokryć. Jeżeli pozostanie agresywny, to może być jednym z czynników przybliżających Dinozaury do wygrania meczu. Natomiast x- factorem może się okazać dyspozycja Pascala Siakama. Na razie jest on całkowicie odpuszczany na dystansie, zwłaszcza w rogach boiska. Jeżeli zacznie regularnie trafiać, co na tą chwilę jest mało prawdopodobne, Warriors będą w tarapatach. Natomiast lepszym rozwiązaniem jest atakowanie obręczy niż próba przełamania się rzutowo. Musi sobie przypomnieć, jak grał w pierwszym spotkaniu, lub też mocniej wykorzystywać ścięcia bez piłki wzdłuż linii końcowej. Będzie to o wiele skuteczniejsza forma ataku niż jego spot up shooting.

Uważam, że Raptors są w tej chwili lepszą drużyną. Grają spokojnie i mają lidera, który może w pojedynkę wygrać mecz. Jeżeli uda im się utrzymać koncentrację w obronie do samego końca spotkania to powinni zwyciężyć. Warriors na pewno będą próbować agresywnej gry na Leonardzie. Podobnie jak Toronto będą odpuszczać niektórych graczy na dystansie. Spróbują zagrać z taką determinacją i wolą zwycięstwa jak nigdy. Będą niesieni dopingiem kibiców, którzy zdają sobie sprawę, że będzie to pożegnanie ich ulubieńców z Oracle Arena. Jednak nie wierzę, w tak nieskuteczny, drugi mecz z kolei drużyny z Kanady. Ich konsekwencja w grze, a zwłaszcza ograniczone możliwości w ataku drużyny Kerra, spowodują, że to Raptors zwyciężą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *