Kibice Suns w końcu doczekali się porządnej drużyny. Ostatni raz gościli oni w playoffs za kadencji Steva Nasha i Amare Stoudemire w 2010 roku! Po prawie dekadzie niepowodzeń, słońce ponownie zaczyna nam świecić w Phoenix – drużyna znów walczy o czołową ósemkę Zachodu!
To były ciężkie lata dla sympatyków Suns. Wiele nieudanych transferów i zastanawiających ruchów kadrowych. Roszady trenerskie czy afery pozaboiskowe. To wszystko składało się na jeden wielki bałagan, jaki panował w Arizonie. Na szczęście, to wszystko wydaje się być już przeszłością i drużyna z Phoenix wstaje z kolan.
Nowe twarze
Podczas tegorocznego offseason zarząd klubu dokonał bardzo pozytywnych wzmocnień. Ściągniecie do zespołu Ricky’ego Rubio, Arona Baynesa i Dario Saricia okazało się strzałem w dziesiątkę.
Wszyscy ci gracze mieli coś do udowodnienia i nie były to ruchy bez ryzyka. Zwłaszcza transfer Rubio budził spore kontrowersje. Mało, kto wierzył, że stanie się liderem na rozegraniu, jakiego poszukiwano od czasów Nasha. Jednak Hiszpan pokazuje, że nieprzypadkowo został uznany MVP ostatnich mistrzostw świata.
Wydaje się idealnie pasować do tej ekipy, która ma mnóstwo talentu strzeleckiego, ale bardzo cierpiała na brak rasowego rozgrywającego. Rubio potrafi świetnie uruchamiać swoich kolegów. Zwłaszcza Devin Booker może w końcu zająć się zdobywaniem punktów, a nie rozgrywaniem z powodu braku lepszych alternatyw, jak to miało miejsce przed przyjazdem Hiszpana.
Świetnym posunięciem było również zatrudnienie Australijskiego centra. Początkowo miał on być zmiennikiem Deandre Aytona, ale ponieważ młody gwiazdor został zawieszony na 25 meczów, to Baynes wskoczył do pierwszej piątki. I to jak wskoczył!
W tym momencie jest głównym kandydatem do wygrania statuetki MIP, za największy postęp w sezonie. Jego średnie podskoczyły nieprawdopodobnie w górę. Zdobywa 14.7 punktów na mecz w porównaniu do zaledwie 5.6 przed rokiem! Już w tym momencie trafił 25 trójek, a dokładnie tyle udało mu się osiągnąć przez pozostałe 7 lat w lidze! Teraz oddaje ich średnio ponad 4 w każdym spotkaniu i trafia na świetnym procencie (43%).
Dodajmy do tego, że stawia jedne z najlepszych zasłon w lidze. Jego koledzy mają niejednokrotnie czyste pozycje do rzutów, a dokładniej zdobywają 8.3 punktów na mecz po tego typu akcjach. (btw. w tej kategorii Marcin Gortat był jednym z najlepszych graczy podczas swojej kariery).
Postęp w ofensywie jest niebywały, ale jednak to obrona jest czymś, co czyni go tak wartościowym graczem. Jest jednym z najlepszych graczy w lidze w udzielaniu pomocy przy penetracjach. Znajduje się na drugim miejscu w wymuszonych faulach w ataku (0.7 na mecz), co pokazuje nam, że nie boi się poświęcić swojego ciała dla dobra drużyny. Dodatkowo świetnie steruje kolegami w obronie. Non stop krzycząc i podpowiadając, jak mają się ustawić. Taki gracz to skarb dla każdego zespołu!
Ostatnim, ważnym nowym graczem jest Chorwat Dario Sarić. W Europie był uznawany za jeden z największych talentów ostatnich lat. W NBA natomiast jest wybitnym zadaniowcem.
Nie ma takiej rzeczy, której Dario nie potrafiłby zrobić na parkiecie. W zależności od potrzeb może zdobywać punkty po rzutach z dystansu bądź z low post. Świetnie potrafi podawać z każdego miejsca na parkiecie, a dodatkowo wspomaga drużynę na tablicach, notując ponad 6 zbiórek w meczu. Jest idealnym team playerem, którego każdy trener chciałby mieć w swojej ekipie.
Trener przez duże „T„
A skoro o trenerze mowa, nie sposób pominąć wkładu Monty’ego Williamsa w sukcesy drużyny. Ostatnie dwa lata spędził, jako asystent trenera w Oklahomie i Filadelfii. Włodarze Phoenix postanowili jednak dać mu szansę na stanowisku głównego trenera i zdaje się, że mieli nosa.
Przede wszystkim Suns poprawili się w obronie. Z 29 miejsca w lidze w Defensive Rating awansowali na 18. Może nie jest to jakiś wielki przeskok. Jednak, jeśli zwrócimy uwagę, że Suns tracą ponad 5 punktów mniej na 100 posiadań niż przed rokiem, to różnica będzie już zauważalna.
To samo dotyczy się ofensywy, w której w końcu zapanował ład. Nowy trener doskonale poradził sobie ze wkomponowaniem swoich pomysłów taktycznych w ataku. Dzięki temu jego drużyna zdobywa 110.7 punktów na 100 posiadań w porównaniu do 105.3 przed rokiem.
Także możemy łatwo policzyć, że tegoroczni Suns są lepsi aż o 10 punktów w porównaniu z poprzednim rokiem, a wynika to z poprawy zarówno defensywy, jak i ofensywy zespołu.
Największe słowa uznania należą się trenerowi za to, jak potrafi wykorzystać potencjał swoich graczy. Zarówno ten indywidualny, jak i zespołowy. Praktycznie każdy zawodnik podniósł swoje osiągnięcia statystyczne. O Baynes już wspominałem, ale np. Devin Booker gra na dużo wyższych procentach z gry niż w dotychczasowej karierze, ponieważ jest efektywniej wykorzystywany.
Widać, że cała drużyna lubi ze sobą grać i każdy doskonale odnajduje się w swojej roli. Ekipę z Phoenix w końcu ogląda się z przyjemnością, a ich gra już nie przyprawia o ból głowy. Dlatego też nie dziwi mnie poprawa rezultatów. Jednak jest jeden czynnik, który na razie skutecznie ogranicza pełen potencjał tej ekipy.
Kontuzje i zawieszenia
Zaledwie jedno spotkanie rozegrał 1. pick 2018 draftu, Deandre Ayton. Niestety został zawieszony na 25 meczów za stosowanie niedozwolonych środków. Przypomnę tylko, że ten mecz Suns wygrali bardzo wyraźnie z Kings. Kiedy tylko młody gwiazdor wróci do gry, powinien być bardzo istotnym elementem drużyny, która niestety ostatnio ma małą obniżkę formy.
Jest to spowodowane urazami podstawowych graczy. Baynes i Rubio nie zagrali już w 5 spotkaniach w tym sezonie. To jak istotni są dla tej ekipy, niech świadczy ich współczynnik Net rating, gdy są na boisku i kiedy ich nie ma. Suns są lepsi od rywali o ponad 9 punktów, kiedy ta dwójka jest w tym samym momencie na parkiecie.
Jest jeszcze jeden zawodnik, który może okazać się prawdziwym jokerem w talii trenera Williamsa. Ty Jerome, czyli MVP ostatniego March Madness nie miał jeszcze okazji wystąpić ze względu na kontuzję stopy. Jednak już w przyszłym tygodniu zapowiadany jest jego debiut, a jest to świetny rozgrywający, który może odciążyć Rubio i dać tak bardzo potrzebny zastrzyk nowej energii.
Jakby tego było mało, terminarz Słońc również nie należy do najłatwiejszych w następnych tygodniach. Cztery kolejne wyjazdy, jakie ich czekają, pokażą nam, czy to faktycznie jest już zespół gotowy do walki o playoffs.
Będzie tylko lepiej!
Uważam, że w Arizonie w końcu dzieją się dobre rzeczy. Nie tylko przyjemnie ogląda się zespołową koszykówkę Suns, ale też ich kibice mogą z nadzieją spoglądać w przyszłość. Po dekadzie doczekali się prawdziwego zespołu. Nawet jeśli w tym roku jeszcze nie uda się awansować do „ósemki” to w następnych latach na pewno będą poważnymi kandydatami do narobienia szumu w playoffs.