Perfekcyjna przebudowa na małym rynku

Drużyna ze stanu Tennessee jest jednym z największych zaskoczeń obecnego sezonu. Ekipa trenera Jenkinsa miała bić się o czołowe numery draftu, a tymczasem do momentu zatrzymania sezonu, zajmowała 8 miejsce w konferencji zachodniej. Jak to się stało, że Grizzlies znów są liczącą się siłą w lidze?

Era „Grit & Grind” minęła bezpowrotnie. Kibice Memphis byli przygotowani na kilka lat przebudowy, a tymczasem po zaledwie dwóch sezonach ich ulubieńcy są jedną z najlepiej rokujących ekip w NBA.


Restart


Wszystko zaczęło się od pożegnania Zacha Randolpha i Tony Allena, ikon poprzedniej dekady i najbardziej charakternych graczy „Miśków”. Włodarze zauważyli, że liga zmierza w kierunku rzutów trzypunktowych i szybszej gry i ich styl nie będzie już w stanie przynosić sukcesów w przyszłości.


Następnie wytransferowano Marca Gasola do Raptors w zamian za Jonasa Valanciunasa i picki w drafcie. Przed obecnym sezonem wysłano Mika Conleya do Jazz. W ten sposób pozbyto się ostatniego, wieloletniego członka drużyny Grizzlies z najlepszych czasów w historii klubu.


To oznaczało wejście w pełną przebudowę i nadanie organizacji nowej tożsamości. Włodarze klubu postawili na młodość i dynamikę. Cała strategia polegająca na zadziornej defensywie i spowalnianiu gry odeszła do lamusa. Teraz wszyscy są nastawieni na szybką i efektowną koszykówkę, podlana masą rzutów trzypunktowych.


Właśnie takich graczy, spełniających te kryteria zaczęto szukać i to, z jakim powodzeniem!

Nowe gwiazdy


Pierwszym pozyskanym zawodnikiem był Jaren Jackson Junior. Wybrany z 4 numerem w drafcie 2018 skrzydłowy jest definicją współczesnego wysokiego gracza. Świetny rzut za trzy punkty oraz umiejętność blokowania rzutów przeciwnika. To są umiejętności, jakich oczekuje się od podkoszowych zawodników w dzisiejszych czasach.


Jackson w pierwszym sezonie, spokojnie rozwijał się pod skrzydłami Marca Gasola, a od transferu Hiszpana do Raptors zaczął grać poważniejsze minuty. Jego pewność siebie rosła z meczu na mecz i w tym sezonie jest zdecydowanie jednym z kluczowych graczy w rotacji trenera Jenkinsa.


Oddaje średnio ponad 6 rzutów za 3 punkty na ponad 40% skuteczności, blokuje ponad 1.5 rzutu i zdobywa aż 17 punktów na mecz. Nie najgorsze statystyki jak na drugoroczniaka, który według wielu ekspertów jest największym prospektem tamtego draftu, nie licząc Luki Doncicia.


Jednak wybranie JJJ było dopiero początkiem dobrych decyzji. Do tej kluczowej, potrzebny był łut szczęścia. W zeszłorocznym drafcie Memphis wybierali, jako drudzy, mimo że mieli na to zaledwie 6% szans! Wybór padł na Ja Moranta, fenomenalnego rozgrywającego wprost z uniwersytetu Murray State.


Nikt nie spodziewał się, że Morant będzie aż tak dobry już w swoim pierwszym sezonie. Zwykle rozgrywający, wybierani w czołówce draftu potrzebują kilku lat, aby okrzepnąć i nauczyć się swojej roli lidera na boisku. To zupełnie nie tyczy się Moranta, który od pierwszego meczu wszedł do ligi z buta i nie zamierza spuszczać nogi z gazu.


Jego nieprawdopodobne możliwości atletyczne w połączeniu z niezwykłym przeglądem pola i wyobraźnią sprawiają, że już w tym momencie jest jednym z najlepszych na swojej pozycji w NBA.


To, z jakim gra luzem i polotem sprawia, że kibice chcą oglądać koszykówkę spod znaku Grizzlies. Jego umiejętności przywódcze pozwalają przyspieszyć proces przebudowy o kilka lat i już teraz Memphis jest w stanie bić się z najlepszymi jak równy z równym.

Odpowiednie elementy układanki


Tak szybki proces przebudowy ekipy ze stanu Tennessee to nie tylko zasługa Moranta i Jacksona. Pozostali gracze również są świetnie dobrani do tej ekipy i stanowią o jej przyszłości.


Zacznijmy od Brandona Clarke, wybranego z 21 numerem zeszłorocznego draftu skrzydłowego. Prawa do jego wyboru włodarze Grizzlies pozyskali, oddając Mike Conleya do Jazz. Czyli był to kolejny przemyślany ruch ze strony „Miśków”.


Clarke idealnie uzupełnia umiejętności Jaren Jacksona Juniora. Nie posiada takiego regularnego rzutu, za to jest świetnym atletą operującym w okolicach obręczy. Dodatkowo jest dobrym obrońcą, który jest w stanie pokryć obwodowych rywali. Innymi słowy, obaj idealnie pasują do siebie i tworzą przyszłość podkoszowej formacji Grizzlies.


Kolejnymi elementami tej fascynującej układanki są De’Anthony Melton i Dillion Brooks, również pozyskani, w wydawałoby się, nieistotnych wymianach. Pierwszy z nich to zadziorny obrońca przypominający trochę ulubieńca publiczności Tony Allena. Drugi natomiast jest świetnym strzelcem, potrafiącym zdobywać punkty seriami. Obaj stanowią przyszłość na pozycjach 2-3, a zostali pozyskani za bezcen (Melton z Suns, Brooks z Rockets).

Wartościowi weterani


Ten fascynujący młody trzon uzupełniają weterani, którzy również zostali mądrze wyselekcjonowani.


Jonas Valanciunas, czyli center potrafiący zdobywać punkty na różne sposoby w obrębie pola trzech sekund.


Tyus Jones, niespełniony rozgrywający z wielkim talentem ofensywnym, który w końcu znalazł swoje miejsce w lidze, jako backup Moranta.


Kyle Anderson wszechstronny skrzydłowy, który biega trochę pokracznie, ale za to łata wszystkie dziury, jako typowy zadaniowiec.


Do tego dochodzi Justice Winslow, skrzydłowy z nietypowym zestawem umiejętności. Potrafi być rozgrywającym i jednocześnie plastrem na najlepszych graczy rywali. Został wymieniony za Jae Crowdera, którego co prawda trochę szkoda, ale Winslow jest młodszy i powinien stanowić ważne ogniwo na lata.

Mały rynek, a można!


Przyszłość Grizzlies rysuje się w jasnych barwach. Cały trzon drużyny jest bardzo młody i każdy ma wielkie możliwości rozwoju. Zespół pod wodza Moranta może być tylko lepszy, a faworyt do statuetki Rookie of the Year, na pewno nie pozwoli na krok wstecz.


Jak widać, zespoły z mniejszych miast nie stoją na straconej pozycji w NBA. Wszystko sprowadza się do przemyślanych ruchów kadrowych podejmowanych z chłodną głową. Oczywiście często potrzebny jest łut szczęścia w loterii draftowej oraz odpowiedni wybór graczy.


Jednak, jeśli, zarządzający drużyną mają na nią pomysł i przemyślaną strategię na lata, to prędzej czy później sukcesy się pojawią. W Memphis udało się to zaskakująco szybko, ale możemy się tylko z tego cieszyć, ponieważ będzie to niezwykle efektownie grająca ekipa przez wiele lat.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *